Nie warto przepłacać - czyli 3 produkty marek selektywnych, które nie są warte swojej ceny



Czy kosmetyki z droższej półki są lepsze ? Otóż niekoniecznie. Czy sięgając po drogie kosmetyki marek selektywnych mamy wobec nich wysokie oczekiwania ? Oczywiście, że mamy ! Czy cena danego produktu idzie w parze z jego niesamowitym działaniem ? Problem w tym, że nie. Pewnie każda z nas nie raz zainwestowała pieniądze w drogie produkty, które nas zawiodły. 



Moich trzech dzisiejszych bohaterów bublami nazwać nie mogę, bo ze swoim podstawowym zadaniem sobie poradziły. Problem w tym, że na rynku można znaleźć tańsze produkty o podobnym działaniu. Skoro można, to po co przepłacać ?






Eisenberg
Tonik do Twarzy

Łagodzący i odświeżający tonik do twarzy firmy Eisenberg nie różni się w działaniu niczym od dziesięć razy tańszego zwykłego toniku z drogerii. To że łagodzi, odświeża i nadaje się do wszystkich rodzajów skóry nie jest raczej niczym nadzwyczajnym. Plusem tego toniku jest spora ilość przeróżnych wyciągów tj. wyciąg z lukrecji, woda różana, wyciąg z oczaru, wyciąg z pniarka, wyciąg z wierzbownicy oraz olejki eteryczne z cytryny i słodkiej pomarańczy. Reszta składu jak widać jest bardzo długa i mnie trochę ta długość przeraża. W zależności od upodobań plusem lub minusem tego toniku może być jego opakowanie z atomizerem. Dla mnie tego typu rozwiązanie działa na niekorzyść, gdyż nie lubię aplikować produktu w taki sposób bezpośrednio na twarz. Zdecydowanie wolę to robić za pomącą płatka kosmetycznego. Psikanie produktu z butelki na płatek jest dość męczące. Spektakularnych efektów pielęgnacyjnych nie zauważyłam w związku z czym uważam, że produkt zdecydowanie nie jest wart swojej ceny.






Bobbi Brown
Hydrating Face Cream

Odżywczy krem do skóry normalnej stworzony na bazie nawilżającego ekstraktu z roślinnych alg morskich. Zdaniem producenta intensywnie nawilża w celu uzyskania optymalnej równowagi nawilżenia skóry. Olej z orzechów Kukui skutecznie zmiękcza skórę. Krem przygotowuje skórę pod gładki, nieskazitelny makijaż. Z kilkoma rzeczami się zgodzę, a z kilkoma nie. Nie uważam, by ten krem intensywnie nawilżał. Moim zdaniem, poziom nawilżenia jest przeciętny - fakt jest taki, że jest to krem skierowany do skóry normalnej a nie suchej i całe szczęście, bo osoby z tą drugą mogłyby być średnio usatysfakcjonowane poziomem nawilżenia. Jestem posiadaczką skóry mieszanej, ale bardziej w stronę suchej niż tłustej - ten krem pod kątem nawilżenia mnie zawiódł. Podobało mi się w nim to, że jest bardzo lekki i doskonale nadaje się pod makijaż. Nie są to natomiast rzeczy, których nie znajdziemy w innych, dużo tańszych kremach.





dr. brandt
Pores No More Poredermabrasion
Peeling redukujący widoczność porów

Najdroższy z prezentowanych w dzisiejszym poście produktów i moje największe rozczarowanie. Chemiczny i mechaniczny peeling 2 w 1 ma za zadanie oczyszczać i redukować widoczność porów. PoreDermabrasion peeling redukujący widoczność porów ma zmniejszać ich wielkość, wygładzać i wyrównywać teksturę skóry. Formuła ma podwójne działanie: natychmiastowo oczyszcza skórę i usuwa zanieczyszczenia, aby zamknąć w ten sposó pory.  Jest to kolejny chwyt marketingowy producenta z którym zgodzić się nie mogę. Stosując ten produkt regularnie, poza wygładzeniem skóry jak po zwykłym peelingu drobnoziarnistym lub enzymatycznym nie zauważyłam. Działanie na rozszerzone i zanieczyszczone pory było znikome i nie będę ukrywać, że wydając pieniądze na ten produkt najzwyczajniej w świecie na to liczyłam. Bardzo dużym minusem jest też dla mnie bardzo mała wydajność tego produktu - stosowany na całą twarz starczy zaledwie na kilka użyć.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz