Witajcie serdecznie,
Dziś napiszę Wam trochę o produkcie innym niż do pielęgnacji, a będzie to krem DD od LADYCODE by Bell z Biedronki. Na ten produkt polowałam, a to wszystko za sprawą testu na żywo Hani z kanału na YT - digitalgirlworld13. Za 30 g produktu zapłaciłam 12,99 zł - więc cena jest bardzo atrakcyjna :)
Produkt zamknięty jest w poręcznej tubce z takim jakby "dziubkiem" dzięki czemu produkt dobrze się wydobywa i dozuje, najpierw jednak trzeba odkręcić nakrętkę - a te jak wiadomo łatwo lubią spaść, lub gdzieś się zawieruszyć - ja na szczęście swojej jeszcze nie zgubiłam. Zdecydowanie bardziej lubię tego typu produkty z pompką, jednak za taką cenę nie warto narzekać :)
Jako bladzioch zdecydowałam się na najjaśniejszy odcień - 01 LIGHT BEIGE - nie jest on idealny, powiedziałabym raczej że jest w miarę OK, w miarę ponieważ wydaje mi się że jednak lekko ciemnieje na twarzy. Konsystencja produktu bardzo mi odpowiada, jest dość gęsta - ja właśnie najbardziej preferuję takie podkłady, a ten bardzo dobrze się rozprowadza, nie tworzy smug. Uważam, że ma bardzo dobre krycie i mnie to bardzo zaskoczyło :) Jeśli chodzi o nakładanie, to próbowałam pędzlem, gąbką, i palcami i zdecydowanie najlepiej nakłada mi się go palcami. Bardzo fajnie można sobie nim stopniować krycie - ja w tej chwili przechodzę kurację kwasami i moja skóra jest w świetnej kondycji i nie potrzebuję mocnego krycia, dlatego nakładam naprawdę odrobinę na twarz i wygląda to bardzo naturalnie. Gdy moja cera była w gorszym stanie, również się sprawdził zapewniając mi mocniejsze krycie. Niestety, o ile z efektu zaraz po nałożeniu jestem zadowolona, to po kilku godzinach już tak kolorowo nie jest i nie jest to tylko wina tego produktu, ale mojej skóry - mieszanej z dość mocno przetłuszczającą się strefą T. Produkt niestety nie nadaje się do mojego typu skóry - myślę, że o wiele lepiej spisałby się u posiadaczek cer suchych - Więc na koniec napiszę - Dobry produkt, ale nie dla mnie :(